środa, 14 sierpnia 2013

Rozdział 53

         W życiu każdego człowieka nadchodzi kiedyś taki dzień. Dzień który oznacza wielkie zmiany. I zmiany te dotyczą tego się robiło, co było dla ciebie ważne. Po wielu latach pseudo rutyny, bo wiedziałeś co masz robić, pojawia się dzień w którym nie wiesz nic. Budzisz się rano, patrzysz w lustro i myślisz – dlaczego ty? Dlaczego to właśnie dzisiaj musisz się zmienić. Chce Ci się płakać i nie wiesz co zrobić ze swoim życiem. Traci sens, traci część ważności.
              Tak jest ze mną.
       Czas powiedzieć sobie dosyć, czas powiedzieć sobie stop. Nie jestem zadowolony z tego. Nawet nie czuję euforii. Bardziej płytkie otępienie. Bo stoję co rano przed lustrem i zadaję sobie pytanie, co będę dzisiaj robić.
          Po ponad 20 latach pracy z mikrofonem czas usiąść na tyłku. Ciężko mi jest to pisać. Ale Rahim już nigdy nic nie nagra. Raczej skupi się na wydawaniu. MaxFlo dalej będzie istnieć, a ja zostanę wydawcą młodych ludzi. Schowam tylko mikrofon gdzieś w pudełko, gdzieś w głębi szafy obok wszystkich wspomnień. Ze wszystkim co mówi o Niej. Bo bez Niej jest już w ogóle ciężko. Nie ma kto mnie zmotywować.
Ale wiem, że nadszedł ten dzień. Bo pojawiła się K. Dużo rozumie z każdym dniem i nie można w kółko powtarzać Jej, że tata jest zajęty :) Muszę i chcę być obecny w Jej życiu.
Pamiętajcie – Ojcem zostać jest łatwo, Tatą to już inna sprawa.
Czas skończyć ten potok słów i powiedzieć wam Do Widzenia, Do Zobaczenia. Może się jeszcze spotkamy. Ale nie jako artysta. A gdzieś na ulicy, w normalnym życiu.
Trzymajcie się ciepło.
I pamiętajcie – nie ma rzeczy niemożliwych , sami ustalamy sobie bariery.

Czuł jak go mdli czytając ten wpis. Bo zamyka dwa najważniejsze etapy swojego życia. Ma teraz inne obowiązki i inne sprawy na głowie. Spojrzał jeszcze raz w ekran laptopa czując drapanie w gardle. Zawisł dłonią nad klawiaturą. Jeśli to wyśle nie będzie odwrotu. Ale czego chciał? Naprawdę chciał zostawić to co kocha? Naprawdę chciał klepać osiem godzin dziennie w biurze? Czy nie kręci go już podróżowanie po kraju wzdłuż i wszerz? Co się z nim stało? Gdzie zgubił tę werwę? Uniósł wzrok nagle i szeroki uśmiech ozdobił jego twarz.
- Dłuuuugo? - mała brunetka stanęła przed nim i skrzyżowała rączki na klatce piersiowej. Zaśmiał się widząc jej wygięte wargi.
- Ale co?
- Obiecałeś, że pójdziemy na spacer – mruknęła z rozżaleniem. Na jakikolwiek wyjazd na wakacje może liczyć dopiero za tydzień. Teraz nic nie zanosiło się na wyjazd. Więc zmuszona była siedzieć w Mikołowie.
- No już, już – zaśmiał się cicho. Wiedział, że postępuje słusznie. Są rzeczy ważne i ważniejsze. A Klaudia jest tą ważniejszą. I zawsze zostanie. Musiał rozstać się z muzyką, żeby tylko być obecny w życiu swojej córki. Bo oszalał zupełnie. Pamięta ten dzień gdy wziął ją na ręce po raz pierwszy. Taka mała, drobna i bezbronna. I tylko jego. Nikt mu nie miał prawa jej zabrać. I nie zabrał. Widział jak z każdym miesiącem się zmienia. Co z tego, że ma astmę? Jest po prostu szczęśliwym dzieckiem a on z uśmiechem patrzy na to jak się zmienia. Poczuł jak wskakuje na jego kolana. Złapała jego dłoń i nacisnęła enter. Zaskoczony spojrzał na nią. Uśmiechnęła się do niego szeroko opierając piąstki na jego polikach.
- Widzisz jakie to proste – rzuciła. Roześmiał się w głos widząc jej minę. Dziewczynka parsknęła śmiechem i zeskoczyła z jego kolan. Podniósł się składając laptopa. Wiedział, że podjął absolutnie słuszną decyzję. Zrezygnował z muzyki żeby spełnić się jako ojciec. Swoje już napisał, swoje już nagrał. Emerytura – brzmiało to co najmniej prawidłowo. Zszedł na dół. Dom toczył w sobie ciszę. Zerknął na pobojowisko. Pełno zabawek kłębiło się na wielkim dywanie w salonie. Zerknął na córkę, która w skupieniu sortowała zabawki do kartonów. Uśmiechnął się przechodząc do kuchni. Dziewczynka zerknęła na niego. Był jej Tatą. Tylko jej. I to tym najfajniejszym.
                         Otworzył drzwi od jednego z pokoju i uśmiechnął się szeroko. Magda siedziała na łóżku córki czytając jej. Co czuł? Absolutną euforię. Bo miał najważniejsze dla siebie kobiety obok. Magda jakoś się wybroniła z powikłań. Odzyskała w pełni formę. A Klaudia? Najcudowniejsza istota w ich życiu. Teraz już wspólnym. W jednym domu, z jednym nazwiskiem. Wreszcie osiągnął to co chciał. Zerknął na blondynkę, która całowała właśnie czoło dziewczynki, która już spała. Nie ukrywał, że dał jej do wiwatu. Podniosła się i spojrzała na bruneta. Uśmiechnęła się szeroko. Wyjaśnili sobie wszystko. Zdali sobie sprawę, że nie warto niczego ukrywać. A teraz? Miała wspaniałego męża, córkę i robiła to co kocha. Od trzech lat jest dumną panią podleśniczyną. I nie ma zamiaru zamienić tej pracy na cokolwiek innego.
- Cii... - szepnęła gdy otwierał usta.
- Czyli mówię za głośno? - złapał jej dłoń.
- Tak – szepnęła. Cmoknął jej usta i pociągnął za sobą. Ruszyli na dół. Chcieli teraz odpocząć. Co miało teraz się zmienić? Nic! Sebastian pojął jej pasję. I sobie żyli, w tym samym domu. Ciągnąc tak obrzydliwie szczęśliwy żywot, że można dostać cukrzycy!
                                   ~*~
                       I to by było na tyle. Na prawdę jest mi trudno rozstać sie z tym opowiadaniem. Po pierwsze dlatego, że kosztowało mnie dwa lata. Dwa lata spędzone na samym pisaniu. I czuję sie taka pusta. Przywiązałam sie do tych bohaterów, do toków.
Pozostaje mi tylko pozostawić Wam serdeczne podziękowania. Dla każdej z Was,znanej bardziej lub mnie. Bo byłyście ze mną i każdym słowem motywowałyście do pisania. Dziękuję Wam serdecznie :*




Co oznacza, że nie piszę. Skąd. Tworzę coś nowego.
I oprócz córki trenera zapraszam Was na coś nowego : naprawimy to  to coś zupełnie innego. Nowego, też z muzyką w tle. Opowieść o dwóch osobach, które spotykają sie po kilku latach. Znają sie doskonale, zostawili między sobą niedokończone sprawy, niedopowiedzenia i chcą to zmienić. Ale z jakim skutkiem?

Zapraszam, Wasz Diamencik :*