czwartek, 27 grudnia 2012

Rozdział 43

  Ta cisza była przybijająca. To mieszkanie. Nie mogła sobie odnaleźć w nim miejsca. Mimo że znała je na pamięć. Bez niego tu było niesamowicie pusto. Sama i smutna musiała stawić czoła natrętnej sąsiadce, upartemu psu i wrzeszczącemu bachorowi. Wyjechał dopiero wczoraj a ona ma wrażenie, że minął już rok. Weszła do mieszkania. Zamknęła cicho drzwi i oparła się o nie osuwając na ziemię. Starała się jakoś robić dobrą minę do złej gry. Ale gdy zostawała sama. Po raz pierwszy wyjechał na tak długo. Po raz pierwszy od kiedy są razem. Wsunęła głowę między kolana. Westchnęła cicho. Złapała za telefon.
- Co jest?- Klaudia odebrała natychmiast
- Nie macie dzisiaj ochoty na babski wieczór? - zagryzła wargę
- U ciebie? Szalejemy bo męża nie ma? - Klaudia zaśmiała się łobuzersko.
- Dokładnie tak – wyjaśniła z uśmiechem.
- Spoko. Szykuj spanie, filmy, alko, my przynosimy lody – odparła. Magda uśmiechnęła się szeroko i wyrecytowała koleżance adres. Położyła telefon przy nodze. Miał się odezwać jak dotrze na miejsce i jak się wyśpi. Podniosła się i weszła do pokoju. Torbę zostawiła przy drzwiach.
                                          Otworzył oczy niechętnie. Obrócił głowę i spojrzał na wielkie łóżko w hotelu. Był sam. Usiadł przecierając twarz rękoma. Chciałby żeby było już po wszystkim. Chciałby być przy niej. To było straszne. Od kiedy ją znalazł miał ochotę trzymać ją przy sobie i nie wypuścić. Ile on by oddał za to żeby ona była przy nim? Westchnął opierając głowę o kolano. Właśnie dlatego nie powinien jej kochać. Nie powinien kochać kogokolwiek. Przez swoją pracę cierpi. I nie tylko on. Złapał za telefon. Wystukał krótką wiadomość.
- Jestem na miejscu... Kocham Cię
Spojrzał w okno. Berlin może i był pięknym miastem. Ale bez niej nic nie miało sensu. Spojrzał na swój telefon.
- ;*
Nic więcej nie mogła. Nie potrafiła. Zaczęłaby się rozpisywać jak za nim cholernie tęskni i w ogóle. Nie chciała go martwić. On musi pracować. Bo kocha tę pracę. I dlatego powinna go wspierać w działaniu. Usiadła na sofie włączając muzykę. Złapała za książki. Usiadła krzyżując nogi. Oparła się czołem o kolano i westchnęła poirytowana.
                                        Obudziło ją dziwne pukanie które po chwili zmieniło się w walenie. Zdezorientowana i lekko przestraszona przeszła do drzwi i otworzyła je. Fokus spojrzał na nią z wyraźną ulgą wypisaną na twarzy. Uniosła brew.
- Wreszcie – jęknął. Cofnęła się od drzwi by mógł swobodnie wejść. Podrapała się po karku starając się nie ziewać.
- Co się stało?- spojrzała na niego.
- Rah kazał sprawdzić czy wszystko z tobą okej. Telefon masz wyłączony – oznajmił. Podeszła do kanapy mijając sterty książek. Złapała za telefon. Rozładował się. Fokus usiadł na wolnym miejscu. Zerknął na arkusze walające się dookoła. Wszystko było pokryte jej pismem. Wyjątkowo drobnym. Podeszła do komody włączając telefon do ładowania. Spojrzała na Fokusa. Widać było po nim okropne zmęczenie. Podkrążone i przekrwione oczy zerknęły na nią z zainteresowaniem. Wyszczerzył się do niej. Był przezabawnym człowiekiem. Jednak gdy tylko się odzywał ona dostawała dreszczy. Ten gruby, wysoki bas brzmiał złowrogo w jej uszach. Nachyliła się nad książkami i wyciągnęła fajki. Brunet zaśmiał się wstając.
- Nie nudzi ci się tutaj samej? - usiadł obok niej. Oparła się nogami o balustradę. Była niesamowita. Rahim przy niej jakby odżył. Miała na niego ogromny wpływ. Zrobiłby dla niej wszystko. Jemu potrzebna była taka osoba. Mógł się przy niej wyluzować. Mógł pobyć sobą. Nie przypominał sobie nawet żeby przynajmniej raz zrobiła mu jakąś jazdę o jego zajęcie. Znosiła wszystko w spokoju. Unikała jak ognia bycia znaną. Nie mógł się nadziwić. Potrafi na niego wyczekiwać.
- A co on wymyślił?- uniosła brew
- Skąd wiesz że coś wymyślił?
- Bo to o nudzie jest żywcem wyjęte z naszej wczorajszej rozmowy – wyjaśniła. Parsknął śmiechem odkładając papierosa na popielnicę.
- Żebyś, jakbyś chciała oczywiście, przeniosła się do nas – oznajmił a ona wybuchnęła niepohamowanym śmiechem. Zaskoczony zerknął na nią.
- Powiedz mu że jest idiotą – mruknęła uspokajając się. Zachichotał.
- Ale tak serio. Nie nudzi ci się tutaj?- zdziwił się
- Nie. Jakoś sobie dzień organizuje – wyjaśniła.
- To się Anka załamie – westchnął. Uniosła brew.
- No ona się ucieszyła. Że będziesz u nas ponad miesiąc... Musi się rozczarować – podrapał się po karku. Zaśmiała się
- Jak chcesz to możesz ją oddać – zaproponowała. Zaskoczony zerknął na nią
- Oszalałaś. Ja bez niej nie zamierzam mieszkać miesiąc – pokazał jej język. Roześmiała się w głos. A więc o to chodziło. Nie mógł bez niej wytrzymać więcej niż dzień. Pokiwała głową. Rozumiała go. Ona sama nie potrafi bez Sebastiana wytrzymać więcej niż dzień. Teraz jeszcze o tym nie myśli. Ale gdy wraca do pustego mieszkania ma ochotę ryczeć całą noc. Nie może sobie tu znaleźć miejsca.
                              Westchnął. Nie rozumiał zupełnie jej złości. Martwi się o nią. Przeraża go to że została sama na dwa miesiące. Chce jej zapewnić jakieś towarzystwo.
- Nie martw się o mnie. Daje sobie radę – wyjaśniła z naciskiem. Spojrzał na Marsylię. Z pokoju hotelowego miał boski widok na całe miasto. Dostrzegł rysujący się tam zarys lasów. Oparł się czołem o szybę
- Ale martwi mnie to że całe dwa miesiąca spędzasz sama – mruknął. Dziewczyna po drugiej stronie roześmiała się cicho.
- Mam cie rozczarować. Na ten tydzień kimam w akademiku – zachichotała. Zaśmiał się. Nie wątpił w jej kreatywność. Oparł się plecami o parapet. Spojrzał na swoje rozrzucone ubrania dookoła walizki. Uśmiechnął się pod nosem. Zatracił się w jej głosie. Z przejęciem mówiła o całym tygodniu. I o dziwnych odwiedzinach Fokusa. Nie omieszkała go o to również ochrzanić. Westchnął opuszczając ręce wzdłuż ciała.
- Nie będę już – oznajmił cicho. Dziewczyna westchnęła.
                                     Marcin spojrzał na nią zachęcająco. Złapała za puszkę. Wlepił wzrok w blondynkę. Dziewczyna westchnęła.
- Ale jest sens?
- Jasne. Mała chyba nie boisz się jego reakcji? - zaśmiał się.
- Oczywiście że nie – prychnęła pokazując mu język. Roześmiał się. Siedzieli w Komunie. Ten pomysł wydał jej się szalony. Ale ona uwielbiała szalone rzeczy. Uwielbiała szaleństwo. Uwielbiała... Pokiwała głową odsuwając od siebie pustą już puszkę. Może miał rację. Weekend odskoczni był czymś miłym i zachęcającym.
- Jasne że jadę – oznajmiła. W sumie wybierają się tam zwartą ekipą. Musi coś robić bo inaczej zwariuje z samotności. Jeszcze dwa tygodnie i go wreszcie zobaczy. Dwa miesiące a ona ma wrażenie jakby minął rok. Stęskniła się za nim cholernie. Uzależniła się od jego obecności. Od jego zwykłego bycia. Za oknem zbliżała się zima. Więc tym bardziej powinna coś ze sobą zrobić.
                                           Usiadł zaskoczony. Nie zdążył pochwycić iPoda który z trzaskiem spadł na ziemię. Zaklął cicho. Miał chwilę wolnego. Znajdowali się w Belgii.
- Ale nie jedziesz tam sama?
- Oczywiście. Sebek nie porwałabym się na taki spontan sama. Jedzie Marcin, Tomek, Przemek, Michał, Wojtek – zaczęła wymieniać. Coś go ścisnęło w środku słysząc kolejne męskie imiona padające z jej ust. Wziął głęboki wdech.
- Ej! Ale chyba nie jesteś zazdrosny? - usłyszał to pytanie. Wypuścił z płuc powietrze z cichym świstem. Spojrzał na telewizor.
- Oczywiście że jestem – oznajmił. Dziewczyna zaśmiała się odkładając prostownicę na bok. Potarła palcami swoje czoło.
- Niuniuś... Wiesz że ja chce tylko ciebie – mruknęła. Na jego twarz wkroczył szeroki uśmiech. Uwielbiał to gdy mówiła coś w ten sposób. Jej głos wtedy był taki kuszący. Oh! Jeszcze tylko dwa tygodnie i będzie przy nim na nowo. Ten czas dłużył mu się nieziemsko. Przynajmniej teraz jest bardziej ożywiona. Pamiętał jej przybity głos gdy rozmawiali po raz pierwszy od jego wyjazdu. Miał wrażenie że jest wyprana z jakichkolwiek uczuć. Skrzyżował nogi podnosząc iPoda z podłogi.
- Wiem. Ale jednak... - oznajmił. Zachichotała zerkając na swoje odbicie w lustrze.
- Ale co? Ty mi wystarczysz w zupełności – wyjaśniła
- Ale tęsknie za tobą – oznajmił cicho. Dziewczyna westchnęła cicho.
- Ja za tobą też. Nawet nie wiesz jak mi tu bez ciebie jest dziwnie. Pełno twoich rzeczy ale ciebie brak. Zupełny brak – szepnęła
- Dwa tygodnie i już cie nie opuszczę na tak długo – obiecał.
- Wiesz doskonale że to nie od ciebie zależy – zagryzła wargę
- Wiem. Ale będę chciał najpierw się tobą nacieszyć do obrzydzenia
- Oh brzmi okrutnie. Ale i mnie to cieszy...
- Madzia? - spojrzał w sufit. Czuł rosnącą w nim chęć rzucenia wszystkiego w cholerę i powrotu do Poznania. Bez niej nic nie jest już takie same
- Słucham?
- Co ty mi zrobiłaś? Zaczarowałaś? - po drugiej stronie usłyszał jej słodki i cudowny śmiech. Uśmiechnął się automatycznie. Zarażała swoim śmiechem
- Ooo tak. Rzuciłam na ciebie urok voodoo. Jesteś mój
- A to w takim razie ja się zgadzam – zaśmiał się cicho. Uwielbiał ją. Już nie wie za co.
                                 Anka spojrzała na nią z zainteresowaniem. Dziewczyna w spokoju chodziła po pokoju pakując rzeczy do walizki.
- A my co mamy mu powiedzieć?
- Że wyjechałam na weekend do Szczyrku. Znaczy on o tym wie... - wyjaśniła wciskając kombinezon do walizki. Ruda uśmiechnęła się do niej szeroko. Ona, opanowana i spokojna robi tak szaloną rzecz. Wyjeżdża z przyjaciółmi w góry na cały weekend. W sumie to ją rozumiała. Magda musi coś robić żeby tylko nie myśleć o tym że nie ma go obok.


_____________________________________________
Skapitulowałam i pojawiam sie na blogspocie... System mnie zjadł