poniedziałek, 3 czerwca 2013

Rozdział 48

 Zaskoczona uniosła wzrok na malującą się w nocy kamienicę. Brunet uśmiechnął się do niej szeroko. Westchnęła. Nie było już odwrotu. I wiedziała, że teraz musi stanąć naprzeciw jego rodziców. Bała się jak jasna cholera. Wysiadła powoli i wciągnęła powietrze w płuca. Rozejrzała się z zaciekawieniem. Po raz pierwszy była na Śląsku. I czuła się tu dosyć dziwnie.
- Gotowa?- odwróciła się i spojrzała na Sebastian. Zaskoczona zdała sobie sprawę, że tu uśmiechał się i mówił zupełnie inaczej niż w Poznaniu. Tęsknił. To było normalne. Miała tak samo. Tęskniła za swoim morzem.
- Nie – pokręciła głową z dziecięcym uporem. Uśmiechnął się szeroko całując ją. Chciał przywieźć ją tu szybciej. Bo chciał tu wrócić. I chciał zabrać ją ze sobą. Chciał pokazać jej Śląsk, takim jakim go pokochał. Podszedł do bagażnika i wyciągnął jedną, mniejszą torbę. Śledziła go wzrokiem czując rosnący niepokój. Nie chciała tu być. Zawartość żołądka wywróciła się jej na drugą stronę. Spojrzał na nią z rozbawieniem.
- Kochanie, absolutnie nic złego ci się tu nie stanie. I nawet nie wiesz...
- Wiem, jest to dla ciebie ważne – wskoczyła mu w słowo. Cmoknął jej czoło. Czuła się strasznie. Weszli do środka. Poczuł zapach kojarzący mu się z domem. Zapach starych kamienic. Poczuł jak mocniej ściska jego dłoń. Uśmiechnął się szeroko. Nie powinna się niczego obawiać. Nie powinna absolutnie nic robić. Tylko być obok. Wiązał z nią jakąś przyszłość. Była pierwszą kobietą od kilku lat, którą chciał się opiekować. Której chciał zapewnić bezpieczeństwo. Blondynka powoli kroczyła za nim. Wpatrywała się w czubki swoich butów. Zżerał ją strach. Przecież jego mama ją zamorduje. Zamęczy. Jeśli tak naprawdę wyglądają stosunki matki z synem. Zatrzymała się zaskoczona czując jak wkleja się w Sebastiana. Objął ją ramieniem. Teraz zdała sobie sprawę, że są na miejscu. Stał w drzwiach z szerokim uśmiechem. Kobieta przypatrywała jej się w skupieniu z ciepłym uśmiechem. Już wiedziała skąd on dopadł ten niewinny uśmiech.
- Wreszcie jesteście – oznajmiła. Brunet zatonął nagle w jej delikatnym uścisku. Poczuła się lekko niezręcznie.
- Wybacz, ale droga była absolutnie długa – mruknął – Miło cie widzieć – dodał. Uśmiechał się tu zupełnie inaczej.
- Również kochanie – oznajmiła i po chwili zerknęła na blondynkę, która przypatrywała się tandetnej ozdobie na ścianie.
- Ty pewnie jesteś Magda. Sebuś wiele o tobie mówił – jego mama podeszła do niej.
-Nie wiesz nawet jak mi miło cie poznać, zobaczyć – dodała przytulając ją również. Magda zaskoczona odwzajemniła uśmiech.
- Mnie również
- Pewnie zmarzliście. Sebastian przyniesie bagaże a ja zapraszam cie na herbatę – oznajmiła kobieta, ciągnąc przerażoną Magdę w kierunku kuchni. Sebastian spojrzał na nią z uśmiechem i uniósł dwa kciuki do góry.
                                      Otworzyła oczy i zdała sobie sprawę, że leży w łóżku. Sebastian znajdował się obok. Gdy poruszyła się otworzył oczy. Uśmiechnął się do niej. Niedawno położył się.
- Obudziłem cie? - szepnął. Przetarła twarz i pokręciła głową.
- Nie – mruknęła zaskoczona czując jak ją całuje.
- Dziękuję, że nie uciekłaś. Że jesteś tu ze mną – mruknął. Uśmiechnęła się szeroko muskając jego polik.
- Obiecałam ci – szepnęła. Przytulił ją.
- I dziękuję – mruknął – Ale porozmawiamy o tym jutro – dodał – Zabieram cie na cały dzień na miasto – na te słowa zaśmiała się. Wie doskonale, że to tylko plany. Sebastian jutro cały dzień spędzi w domu. Wiedziała.
Ocknął się nagle słysząc gdzieś w tle przejeżdżający samochód. Magdy obok już nie było. Dostrzegł tylko jej piżamę na krześle. Westchnął przewracając się na plecy. Jeden rok, tyle wystarczyło żeby zmieniło się jego życie. Tak tęskni za tym miastem. Ale teraz wie, że musi poczekać. Jeszcze kilka miesięcy i wróci tu. Z najcudowniejszą istotą pod słońcem. Wczorajsza rozmowa z mamą wiele mu uświadomiła. Albo Magda, albo nikt inny. Bo dla niej stara się być najważniejszy. Wie, że tak jest. Ale wewnętrzna potrzeba bycia ważnym wygrywa. I to sprawia, że nie ma jej dosyć. Przetarł twarz. Zerknął na regał z książkami. Dalej w tej samej kolejności. Dalej te same tytuły. Nic się tu nie zmieniło.
                                                     Echo odbiło się od starych hałd. Magda parsknęła śmiechem patrząc na bruneta. Ten szeroko uśmiechnął się do niej obejmując ją w pasie. Cmoknęła jego polik. Jego mama była zabójczą kobietą jaką udało jej się poznać. Pełna wiary w obu synów, którym życzyła jak najlepiej.
- Jesteś niesamowity – oznajmiła a on uśmiechnął się do niej. Stali na hałdach oddzielających Katowice od Mikołowa. Dookoła nich tylko stare maszyny i góry piachu.
- Szczery. Chcę tu wrócić i to od razu jak tylko skończysz studia – oznajmił i wyciągnął rękę w przód
- A tam będziemy mieszkać – dodał. Wspięła się na palcach i zerknęła w tym kierunku. Roześmiała się w głos.
- Gdzie?
- No tam. Będzie mały domek, ogródek i cisza – rzucił. Odwróciła wzrok. Pocałował ją czule. Zaskoczona przypatrywała mu się w skupieniu.
- I się tak nie patrz bo to prawda – szepnął całując ją – Chcę po prostu wrócić tu. Tylko z tobą – złapał jej dłoń – I jak już poczujesz się tu pewnie, żebyś za mnie wyszła – dodał a jej oczy zrobiły się aż okrągłe z zaskoczenia. Czy on czasem nie...
- Sebastian – mruknęła dosyć niepewnie. Cmoknął czubek jej nosa.
- Tak, właśnie ci się oświadczyłem na szczycie jednej z hałd – odparł. Nie wiedziała co ma zrobić. Wpatrywała się w te tęczówki w skupieniu. Nie chciał by teraz odpowiadała. Chciał tylko by wiedziała, że wszystko co związane jest z nimi bierze na poważnie. Wtuliła się w niego. Oparł podbródek na czubku jej głowy.
- Zgoda – usłyszał nagle. Przytulił ją jeszcze mocniej. Jego mała blondynka. Był szczęściarzem.
                                            Parsknęła śmiechem. Jego mama korzystając z tego, że Sebastian nie pilnuje swojej wybranki serca postanowiła z nią porozmawiać.
- A po studiach co zamierzasz? - zerknęła na blondynkę.
- No pracować w swoim kierunku. Chcę po prostu robić to co lubię – oznajmiła.
- Czyli biegać po lesie?
- Dokładnie tak – szeroki uśmiech wkroczył na jej twarz. Widać, że oddaje temu pasje.
- A nie boisz się?
- Zwierzęta boją się nas bardziej, niż my ich – oznajmiła. Zerknęła na zegarek. Pięć minut wydłużyło mu się do godziny. Ale dobra, on jest u siebie. A ona? Może w spokoju poznać kobietę, która straciła wiele nerwów przez jej faceta. Była wspaniałą kobietą, z której emanowało ciepło. I miała w sobie wiele zaparcia. Nie pozwalała nikomu mówić o jej synach źle. Walczyła o nich jak lwica. Magda rozumiała tę więź, która łączyła ją z Sebastianem. Znała doskonale całą historię. Nie chciała stąd wracać, o dziwo.

                                                                      Brunet zerknął na nią. Tonęła w uścisku jego mamy. Musieli wracać już do Poznania. O dziwo nawet ona zrobiła sobie wolne od uczelni. Był poniedziałek i postanowili wyruszyć w kierunku stolicy Wielkopolski.
- Przyjedźcie niedługo – cmoknęła polik syna i spojrzała w jego oczy.
- Szybciej niż ci się wydaje – zaśmiał się – Kocham cie – dodał.
- Ja ciebie też – szepnęła. Magda zgasiła papierosa i zerknęła na nich z uśmiechem. Nie robiło to na niej wrażenia. Po wielogodzinnych debatach przeprowadzonych z jego mamą rozumiała wiele. Rodzina była dla nich najważniejsza. A ona była tym szczerze i pozytywnie zaskoczona. Że gdzieś istnieją jeszcze takie rodziny. Które wartości posiadają. 

2 komentarze:

  1. W wolnej chwili zapraszam do siebie ;)
    http://thiswonderfulworld0.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. O, i jednak strach ma wielkie oczy, a mama Sebastiana okazała się wspaniałą kobietą :) I widać, że Sebek naprawdę stracił dla Magdy głowę, skoro już planuje z nią przyszłość na Śląsku :)

    OdpowiedzUsuń