środa, 26 czerwca 2013

Rozdział 50

                        Wpatrywała się w śpiące miasto. Czuła się bardziej rozdarta niż w dniu gdy postanowiła powiedzieć mu co czuje. Bo z jednej strony od zawsze chciała spełniać swoje marzenia. A z drugiej nie potrafiła wyobrazić sobie tego, że miałaby go na rok opuścić. Ten staż był jej marzeniem od rozpoczęcia studiów. Rok w Szwecji, która ją fascynowała, był tym co chciała zrobić. A później pojawił się Sebastian. I to nie odeszło w bok, raczej w zapomnienie. Arkusz zgłoszeniowy spisany na szybko, na kolanie nie przykuł jej uwagi. Takie rzeczy, wbrew pozorom, robiła spontanicznie. Westchnęła cicho otulając się kocem. Dwanaście miesięcy ma spędzić z dala od niego. I to w ciągłości. Nie wiedziała czego chce. Nie wiedziała co ma zrobić. Pięćdziesiąt dwa tygodnie z dala od Polski. Na pewno przez ten cały okres spędzili bez siebie więcej niż ten czas. Trzysta sześćdziesiąt dni bez niego nie było czymś fascynującym. Wiedziała na co się pisze, wchodząc w ten związek. Ale nie żałowała absolutnie żadnego dnia spędzonego z nim. Oparła głowę na rękach.
                               Wpatrywał się w sufit. Nie spał, nie mógł. To co przeczytał i co widział w jej oczach nie napawało go optymizmem. Bo to w końcu dwanaście miesięcy. Z dala od niej. Nie spodziewał się, że to ona nagle powie, że wyjeżdża. I to nie na stałe. Ale na pięćdziesiąt dwa tygodnie. I to ten czas sprawia, że on panikuje. Bo teraz czeka na niego jeszcze powrót do Mikołowa. A przecież razem z nią miał przestąpić próg ich domu. To z nią miał zacząć tam nowy rozdział swojego życia. Ma to odwiesić na rok? Niemożliwy ból ścisnął jego serce. On wyjeżdżał. Wiedział o tym, i wiele razy powtarzał jej, że nie musi czekać. A ona? Kazała mu się zamknąć i jechać. Bo wiedziała, że muzyka jest jego pasją. Nakrył twarz, dłońmi. A teraz, ten egoistyczny dupek siedzący w nim, każe jej zabronić. Każe mu powiedzieć jej, że nie może wyjechać. Ból promieniujący z serca rozchodził się na całe ciało. Zamknął oczy. Pamięta doskonale ich pierwsze spotkanie. Skąd mógł wiedzieć, że niska, chuda blondynka wywoła swoim wpisem ogromną burzę. Czuł się upokorzony. Pamięta ich przypadkowe spotkanie. Pamięta doskonale każdą chwilę spędzoną z nią. Jak na nowo poznawał miasto, ludzi i życie. Bo Magda mimo swojego opanowania, była, na przekór, nieprzewidywalna. Miała w sobie wiele samozaparcia. Małymi kroczkami spełniała swoje plany. I wiedział, że ten staż również był planem, celem, marzeniem. Wiele razy powtarzała, że ten skandynawski kraj swoiście ją fascynuje. Czego on się tak naprawdę bał?
                                    Wpatrywała się w miasto z perspektywy Katedry. Nie zmrużyła oka nocą. Nie mogła... To co czuła było jednym, czego chciała – drugim, a Sebastian – trzecim. Problem, bo jak inaczej to nazwać? W ciągu jednego kwadransa jej sielanka została przerwana. Nie krzyczał, nie wpadł w wściekłość. Po prostu wstał i gdy nie odpowiedziała, na proste pytanie wyszedł. Zadał proste pytanie a ona nie potrafiła udzielić mu wyczerpującej odpowiedzi. Bo z jednej strony naprawdę chciała wyjechać. Ale z drugiej, ta bezgraniczna miłość, którą go darzyła nie pozwalała jej zrobić to o czym marzyła. Nie był to zwykły związek. Walczyła o to jak lwica. Od początku. Najpierw wypierała się tego uczucia, które rozgorzało w jej sercu. A przecież Sebastian jest od niej o ponad dekadę starszy. Potem musiała przedstawić go ciotce. A wiedziała, że jej ukochani opiekunowie na pewno przetrzepali całą jego przeszłość. Nie mogła zrobić nic. Uczucie które wiązało jej się z nim było bezkresne. Uwielbiała w nim absolutnie wszystko. Uwielbiała w nim jego napady złości, jego szeroki uśmiech, jego zaciąganie gwarą. I to jak wiele godzin spędzili na rozmowach, debatach. Bo podbił jej sercem zwykłym byciem. Westchnęła ciężko przypatrując się miastu. Kochała Poznań zupełnie tak samo jak Bałtyk. Wychowała się przecież nad morzem.
                                   Wszedł do kuchni, ale po Magdzie nie było najmniejszego śladu. Zasępił się. Przecież miał powiedzieć jej. Chciał ją wsadzić w ten przeklęty autobus i wysłać do Szwecji. Przecież ufał jej bezgranicznie. I wiedział, że wróci. Zatrzymał wzrok na oknie czekając aż czajnik wyłączy się. Powinien sprawiać, że jest szczęśliwa. Wiedział w co pakuje się, wiążąc się z Magdą. Dziewczyna była o ponad dziesięć lat od niego młodsza. Z początku było to brzemię, teraz już nie widział tej różnicy. Bo ona była wyrozumiała, spokojna, opanowana i uwielbiał z nią rozmawiać. Blondynka posiadała szeroki wachlarz zainteresowań. Wielogodzinne debaty nie zmieniły się, gdy zaczął formalnie nazywać ją swoją ukochaną. Bo ta formalność nie zmieniła w ich życiu wiele. Nadal byli dla siebie przyjaciółmi. I co najważniejsze to Magda nauczyła go ponownie kochać. Od czasów Bereniki żadna kobieta nie paliła w nim takiego ognia. Nie wiedział co ma zrobić. Nie wiedział nic. Czuł się zagubiony jak małe dziecko. Ta wiadomość o jej wyjeździe podziałała jak kubeł zimnej wody. Bo jak to ona może wyjechać? Zalał kubek z kawą wrzątkiem. Otoczył go zapach szczęśliwego poranka. Jakże to dziwne, że są piosenki, dania i zapachy kojarzące się z czymś. Tylko z czymś.
                                 Wpatrywała się w miasto czując jak autobus tłucze się po dziurach i korkach. Wiedziała co mu powie, wiedziała co zrobi. Nie wyjedzie. Nie mogła zostawić go. Pogrzebie żywcem jedno ze swoich marzeń. A nawet nie wiedziała czy warto. Bo to, że kochała go bezgranicznie nie zmieniało faktu, że nie siedziała w jego głowie. Nie wiedziała ile prawdy jest w słowie kocham. Nie wiedziała ile uczucia jest w tym małym pierścionku, który nosiła na palcu. Prezent. Właśnie, nie pojechali w ogóle do jej wujostwa. A mieli to zrobić. Może powinna z nim o tym porozmawiać?
                                      Wychodził z mieszkania gdy stanął twarzą w twarz z blondynką. Poderwał się i napotkał spojrzenie jej karmelowych oczu. Ogromny kamień ulgi spadł z jego serca. Bo była cała. Chciał coś powiedzieć, gdy zakneblowała go pocałunkiem. Mruknął wplatając intuicyjnie palce w jej włosy. Zacisnęła palce na jego koszulce nakazując mu by zawrócił. Zamknęła drzwi czując jak jego dłonie niecierpliwie wdzierają się pod jej koszulkę. Zamruczała. Wsunęła palce w jego włosy.
                                 Zamknęła oczy czując jak całuje jej kark. Było jej bardzo ciężko. Bo to co teraz powie zabije jedno z jej marzeń. A ona poczuje się źle. Odwróciła się do niego. Spojrzał na nią.
- Nie jadę nigdzie – szepnęła. Zaskoczony spojrzał na nią. Co ona powiedziała? Że nie chce? Egoista zaklaskał w ręce a on poczuł się źle. Bo to przez niego postanowiła zostać w Polsce. Wiedział doskonale jak bardzo zależało jej na tym.
- Co?
- No nie jadę. Nie potrafię wyobrazić sobie tego czasu bez...
- Jedź – wpadł w jej słowo. Scentrowała wzrok na jego twarzy.
- Co?
- Zrozumiałem, że ten wyjazd to jedno z twoich marzeń. A nie jestem tu żeby cie ograniczać. Musisz tam pojechać. Inaczej ja nie będę szczęśliwy. Tak jak ty – oznajmił. Magda spojrzała na niego zaskoczona. Pozwala? Popiera? Widziała w jego oczach ból. Widziała w nim te wahanie, które i ona miała. Cmoknął jej czoło.
- Kocham cie i wiem, że wrócisz. To tylko rok. Przecież ja wyjeżdżam też i na pewno ten czas spędzony na koncertach to więcej niż dwanaście miesięcy – mruknął obejmując ją ciasno. Wtuliła się w niego.
- Ale nie ciągle – mruknęła
- Wiem. Ale czasami musi tak być – spojrzał w jej oczy – I jak wrócisz to będę czekać. Cierpliwie – cmoknął jej usta. Mówiąc to coś ścisnęło jego wnętrzności. Decyzja została podjęta. Magda wyjeżdża. Na roczny staż. Miał ochotę płakać. Bo po co on teraz zaczął budować ten pieprzony dom?!
                               Zacisnęła zęby czując jak autokar rusza. Nie odwracała się. Nie miała ochoty. Bo zatrzyma autokar i wysiądzie. Nie potrafiła się postawić. Bo egoistka siedząca w jego wnętrzu siedziała cieszyła się. Ale jej serce pękało. Bo rok to bardzo dużo. Kochała i kochać będzie więc nie mogła się bać, że coś się stanie po drodze.
                               Dwa miesiące później

Blondynka usiadła czując jak zbiera jej się na wymioty. Nie wiedziała co się z nią działo. Z początku wmawiała sobie zmianę klimatu i zmianę diety. Ale nie trwało to dłużej niż dwa tygodnie. Minęły kolejne trzy a jej się nie poprawiało. Poczuła jak uderza w nią fala gorąca.
- Magda myślę, że powinnaś pojechać do szpitala – opiekun stażu w Szwecji nachylił się nad nią. Podniosła wzrok czując jak zaczyna brakować jej oddechu. Westchnęła.
- Już – mruknęła podnosząc się. Mężczyzna złapał ją za rękę i objął w ostatniej chwili gdy traciła świadomość.
                                            Przypatrywał się mailowi i coś go ścisnęło w środku. Co tydzień pisał jej co słychać a ona zdawała mu szczegółową relację ze Szwecji. Uśmiechnął się. Jeszcze trochę czasu i wróci do niego. Nie było mu tak źle, gdy myślał już o jej powrocie. Ściągnął brwi słysząc dzwonek komórki. Na wyświetlaczu pojawił się numer Łukasza. Zaciekawiony podniósł telefon i nacisnął zieloną słuchawkę.
- Co jest?
- Musisz przyjechać do nas. Magda wróciła ze Szwecji – na te słowa zerwał się zaskoczony.
- Jak to wróciła? - poderwał się.
- Przywieźli ją stamtąd – oznajmił czując jak wszystko w nim dygocze z nerwów. Zerknął na rodziców, którzy nie mogli otrząsnąć się.
- Ale co się stało? - pisnął Salbert z przerażeniem.
- Jest w ciąży – oznajmił a brunet opadł na krzesło. Chwilę później do pokoju wpadł Wojtek i spojrzał na brata, który najzwyczajniej w świecie płakał. Zaskoczony zatrzymał się w drzwiach. Brunet rozkleił się jak małe dziecko. Ale co się stało?
- Sebastian? - rzucił z niepokojem.
- Jadę do Magdy – zerwał się z miejsca. Zostawił osłupiałego Wojtka, wytwórnie i wszystko inne. Musiał znaleźć się teraz u niej, przy niej.
---------------------------------
Wiecie, co? Aż mi sie tak źle robi. Bo jest co raz bliżej końca...
Końcówka troche sie zmieniła, trochę bez sensu

2 komentarze:

  1. Najpierw chciałam ich zwyzywać, że oboje pozwalają sobie na taką rozkłąkę, mimo że rozumiałam te wszystkie argumenty. Ale gdy przeczytałam o jej złym samopoczuciu, ach, już wiedziałam co się święci. I wiedziałam, że Sebastian oszaleje ze szczęścia. Ja też się cieszę, bo im się to szczęście po prostu należy!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie dziwię się czemu tak się wahała przy tym wyjeździe. Ale jedzie. Oby tylko nie żałowała i żeby nic się nie stało. Mdłości? Tak myślałam, że jest w ciąży. Uu ale Seba emocjonalnie zareagował. Ciekawie jak teraz potoczą się ich losy. Czekam na ciąg dalszy i jednocześnie informuję, że na losy-lowcow i dortmund-story pojawiły się nowe rozdziały. Pozdrawiam i zapraszam

    OdpowiedzUsuń